Robbie Shakespeare - osobiste wspomnienie o jamajskiej legendzie basu
Umarł Robbie Shakespeare. Legendarny basista, który wraz z perkusistą Sly Dunbarem stworzył rytmiczny kręgosłup dla setek albumów - nie tylko z kręgu reggae. Czy godzi się w takiej chwili przytaczać anegdoty? Nic lepszego nie przychodzi mi do głowy.
Poza sceną spotkaliśmy się “oko w oko” tylko dwukrotnie. Pierwszy raz, kiedy po świetnym koncercie na francuskim festiwalu Garance mieliśmy przeprowadzać z nim wywiad. A właściwie - ja miałem tylko fotografować, a mój kolega z Niemiec zadawać pytania. Robbie zszedł ze sceny, otarł czoło z potu po półtoragodzinnym występie i zgodził się na wywiad, rozsiadając się w fotelu. Pierwsze pytanie brzmiało mniej więcej tak:
"- Robbie, czy nie wydaje Ci się czasami, że jesteś już za stary na granie tak długich i wyczerpujących koncertów?"
Zapadła cisza. Cisza, która trwała i trwała. Wydawało się, że z każdą chwilą dziennikarz kurczył się pod chłodnym spojrzeniem Robbiego. Ten wreszcie wziął głęboki oddech, powoli podniósł się z fotela i stanął nad biedakiem - a ułomkiem nie był - po czym wycedził przez zęby:
"- Do I look too old to you?"
Przyjmijmy, że wywiad zakończył się na tej wymianie zdań. Kurtyna.
Drugi raz był kilka lat później. Okazało się, że w ramach jednego ze swoich niezliczonych projektów okołoreggae’owych duet Sly & Robbie występuje w Warszawie z trębaczem Nilsem Petterem Molværem. Dowiedziałem się o tym dość (za) późno i nie udało mi się zdobyć akredytacji, żeby po występie zrobić portrety artystom do serii Reggae Faces.
Fotografowałem więc koncert ze świadomością, że nic z tego. Próbowałem sforsować wejście na backstage, używając wszelkiej maści argumentów, ale ochroniarze było nieprzejednani - nie i już. Zrezygnowany ruszyłem wzdłuż sceny i wylądowałem w palarni, która była wydzielonym pomieszczeniem tuż obok. Ku mojemu zdziwieniu, umożliwiała też wejście pod konstrukcję sceny, a w konsekwencji… prosto na backstage 🙂
Obaj panowie - i Sly i Robbie - musieli być pod wrażeniem mojej desperacji, bo bez większego problemu zgodzili się na portrety. Nie zadawałem głupich pytań.